Tytuł:
„Wyznania zakupoholiczki”
Oryginalny
tytuł: „The secret dreamworld of a shopaholic”
Seria:
Zakupoholiczka
Tom: I
Przekład:
Krystyna Chmielowa
Wydawnictwo:
Świat książki
Ilość stron:
336
Jak często
uśmiechacie się na myśl, że w waszym ulubionym sklepie trwa
niesamowita wyprzedaż, podczas której możecie zakupić
prawie wszystko, o czym marzycie od zawsze? Czy rozbijacie swoje
skarbonki, kiedy najbliższa księgarnia organizuje promocje na
tytuły książek, o jakich myślicie od dłuższego czasu? Macie
wtedy ochotę obrabować bank, aby zdobyć to wszystko? A może tylko
doprowadzacie swoje konta do minusowego stanu i dopiero wtedy
zaczynacie obawiać się o resztę miesiąca, skoro do wypłaty tak
daleko? Jeżeli zachowujecie umiar, to należycie do osób
potrafiących dobrze gospodarować swoimi pieniędzmi. Ale co jeśli
zadłużacie się, byle tylko coś... zdobyć?
Rebeka
Blomwood wie, co w modzie piszczy. Ta trzydziestolatka jest zawsze
ubrana zgodnie z aktualnymi trendami, dzięki czemu nie musi się
obawiać krytycznych spojrzeń ze strony innych kobiet. Praktycznie
każdy zarobiony pieniądz inwestuje w siebie, przy czym potrafi
nawet doprowadzić do wrzenia swoje konto bankowe, na którym
zazwyczaj widnieje debet. I tak zachowuje się osoba doradzająca
innym, jak mają inwestować swoje pieniądze, by starczało od
wypłaty do wypłaty?
Rebeka nawet
nie przeczuwa, że jej mania zakupowa prowadzi ją w stan
uzależnienia. Nieświadoma tej cywilizacyjnej choroby popada w coraz
większe długi, tworząc niecodzienne historyjki, aby tylko uspokoić
bank i dać sobie więcej czasu, aby zacząć kontrolować swoje
wydatki.
Tylko czy
jest ona na to gotowa? Czy panna Blomwood jest w stanie zrezygnować
ze swojego wygodnego trybu życia, aby zacząć coś z tym robić? A
może kolejne wyprzedaże w markowych butikach pokrzyżują jej
plany?
Jedno jest
pewne – to będzie zacięta walka między rozwagą a głupotą.
„Wyznania
zakupoholiczki” to tak naprawdę nieplanowany zakup z mojej strony.
Po prostu obie (książka i ja) znalazłyśmy się w wyznaczonym
miejscu i czasie. Wyłożona na drewnianym stole, otoczona swoimi
koleżankami kusiła niemiłosiernie, aż zlitowałam się nad nią i
wyciągnęłam pięć złotych – tyle za nią chciano – i już
należała do mnie. Tylko czy mój książkoholizm objawił się
w dobrym momencie?